Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2011
Dystans całkowity: | 78.71 km (w terenie 26.50 km; 33.67%) |
Czas w ruchu: | 06:02 |
Średnia prędkość: | 13.05 km/h |
Maksymalna prędkość: | 35.20 km/h |
Suma kalorii: | 1300 kcal |
Liczba aktywności: | 3 |
Średnio na aktywność: | 26.24 km i 2h 00m |
Więcej statystyk |
Wzdłuż trzech jezior
Niedziela, 21 sierpnia 2011 | dodano:21.08.2011
Km: | 32.66 | Km teren: | 18.00 | Czas: | 02:23 | km/h: | 13.70 |
Pr. maks.: | 34.60 | Temperatura: | 27.0 | Rower: | Author Unica |
Dzisiejsza trasa była trochę bardziej wymagająca, ale pozwoliła mi na spokojne zwiększenie mojej wytrzymałości (sama nie wierzę w to, co piszę).
Początek identyczny, tak jak wczoraj – ścieżką rowerową przez wzgórze św. Wojciecha, Sołacz, aż na początek Rusałki. Później udeptaną ścieżką kluczyliśmy pośród licznych turystów/ plażowiczów/ rowerzystów/ miłośników nordic walking (niepotrzebne skreślić), aż dojechaliśmy zielonym szlakiem nad jezioro Strzeszyńskie. Swoją drogą jezioro jest już czynne i ponoć można się w nim kąpać. Tu nastąpiła krótka przerwa.
Następnie ruszyliśmy, cały czas trzymając się tego samego szlaku, w stronę jeziora Kierskiego. Tu również napotkaliśmy na nieliczne korki na trasie, co mnie wcale nie zdziwiło, zważywszy jaką pogodę mamy obecnie. W drodze powrotnej zobaczyliśmy coś na kształt przyszłego hotelu. Zdjęcie można zobaczyć u Kamila.
Początek identyczny, tak jak wczoraj – ścieżką rowerową przez wzgórze św. Wojciecha, Sołacz, aż na początek Rusałki. Później udeptaną ścieżką kluczyliśmy pośród licznych turystów/ plażowiczów/ rowerzystów/ miłośników nordic walking (niepotrzebne skreślić), aż dojechaliśmy zielonym szlakiem nad jezioro Strzeszyńskie. Swoją drogą jezioro jest już czynne i ponoć można się w nim kąpać. Tu nastąpiła krótka przerwa.
Następnie ruszyliśmy, cały czas trzymając się tego samego szlaku, w stronę jeziora Kierskiego. Tu również napotkaliśmy na nieliczne korki na trasie, co mnie wcale nie zdziwiło, zważywszy jaką pogodę mamy obecnie. W drodze powrotnej zobaczyliśmy coś na kształt przyszłego hotelu. Zdjęcie można zobaczyć u Kamila.
Nad jeziorem Strzeszyńskim© babanarowerze
Nad jeziorem Kierskim© babanarowerze
Mini-żaglowce na jeziorze Kierskim© babanarowerze
Ciąg dalszy nad jeziorem Kierskim© babanarowerze
Niebieski słoń na Placu Wolności - w tle rpwery spinningowe© babanarowerze
Wyprawa do kraterów
Sobota, 20 sierpnia 2011 | dodano:20.08.2011
Km: | 25.00 | Km teren: | 8.50 | Czas: | 02:11 | km/h: | 11.45 |
Pr. maks.: | 35.20 | Temperatura: | 21.0 | Rower: | Author Unica |
Dzisiejsza wyprawa z Kamilem przebiegała wzdłuż Piątkowa, aż na Górę Morasko. Wyruszyliśmy dosyć późno (godz. 15), ponieważ byłam na prawie 2 godzinnym spacerku z pieskiem dookoła Malty.
Trasa biegła prawie w całości przez ścieżki rowerowe. Pierwsze trudności pojawiły się dopiero od pętli na os. Sobieskiego, gdzie za przyjazdem kolejowym ścieżka zmieniła się z asfaltu na piach. Jadąc wzdłuż żółtego szlaku rowerowego (swoją drogą część tych znaków była kompletnie niewidoczna) dojechaliśmy do czegoś, co myśleliśmy początkowo, że to góra Morasko. Później okazało, iż byliśmy w błędzie.
Następnie zjechaliśmy z górki asfaltem, gdzie też rozwinęłam zabójczą prędkość 35,2 km/h. Na skrzyżowaniu pojechaliśmy w prawo, w ten sposób wjeżdżając w Rezerwat Przyrody Meteoryt Morasko. Zwiedziliśmy kilka stawów, które są pozostałością po uderzeniu meteorytu ok. 5000 lat temu. W niektórych miejscach (w tym podchodzenie pod właściwą górę Morasko) prowadziłam rower, ponieważ jazda na nim wydawała mi się zbyt ekstremalna (wybaczcie, jestem tylko babą). W końcu udało się - jesteśmy na szczycie.
Powrót okazał się w miarę szybki - w większości tą samą drogą, którą przyjechaliśmy.
Trasa biegła prawie w całości przez ścieżki rowerowe. Pierwsze trudności pojawiły się dopiero od pętli na os. Sobieskiego, gdzie za przyjazdem kolejowym ścieżka zmieniła się z asfaltu na piach. Jadąc wzdłuż żółtego szlaku rowerowego (swoją drogą część tych znaków była kompletnie niewidoczna) dojechaliśmy do czegoś, co myśleliśmy początkowo, że to góra Morasko. Później okazało, iż byliśmy w błędzie.
Następnie zjechaliśmy z górki asfaltem, gdzie też rozwinęłam zabójczą prędkość 35,2 km/h. Na skrzyżowaniu pojechaliśmy w prawo, w ten sposób wjeżdżając w Rezerwat Przyrody Meteoryt Morasko. Zwiedziliśmy kilka stawów, które są pozostałością po uderzeniu meteorytu ok. 5000 lat temu. W niektórych miejscach (w tym podchodzenie pod właściwą górę Morasko) prowadziłam rower, ponieważ jazda na nim wydawała mi się zbyt ekstremalna (wybaczcie, jestem tylko babą). W końcu udało się - jesteśmy na szczycie.
Powrót okazał się w miarę szybki - w większości tą samą drogą, którą przyjechaliśmy.
Na czymś, czym myśleliśmy, że to Góra Morasko© babanarowerze
"Prawie" góra Morasko© babanarowerze
Żyj i odżywiaj się zdrowo© babanarowerze
Pierwsza 100 - dzielone przez 5 ;)
Środa, 17 sierpnia 2011 | dodano:18.08.2011
Km: | 21.05 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:28 | km/h: | 14.35 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Rower: | Author Unica |
I'm back! W końcu zabrałam się za siebie i przy pomocy mego chłopaka pojechaliśmy na wycieczkę na Podolany. Głównym celem było pokazanie miejsca w którym obecnie pracuję.
Nasza droga biegła trasą autobusu 68 (tego samego, którym codziennie dojeżdżam), co się dobrze składa, ponieważ jest dość dużo ścieżek rowerowych. Jest to główny powód dla którego zaczynam powoli się zastanawiać, czy codziennie nie jeździć rowerem do pracy. Co do powrotu, to dzięki pomysłowości Kamila pojechaliśmy przez tajemnicze skróty wiodące przez ogródki działkowe obok ul. Wojska Polskiego. Trzask prask, a tu nagle Sołacz. Nie ukrywam, że dość mocno się zdziwiłam, ale winę ponownie ponosi moja "rewelacyjna" orientacja w terenie.
Zdjęcia wrzucę jutro, jak się ogarnę.
Nasza droga biegła trasą autobusu 68 (tego samego, którym codziennie dojeżdżam), co się dobrze składa, ponieważ jest dość dużo ścieżek rowerowych. Jest to główny powód dla którego zaczynam powoli się zastanawiać, czy codziennie nie jeździć rowerem do pracy. Co do powrotu, to dzięki pomysłowości Kamila pojechaliśmy przez tajemnicze skróty wiodące przez ogródki działkowe obok ul. Wojska Polskiego. Trzask prask, a tu nagle Sołacz. Nie ukrywam, że dość mocno się zdziwiłam, ale winę ponownie ponosi moja "rewelacyjna" orientacja w terenie.
Zdjęcia wrzucę jutro, jak się ogarnę.