Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2011
Dystans całkowity: | 21.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 01:34 |
Średnia prędkość: | 13.85 km/h |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 10.85 km i 0h 47m |
Więcej statystyk |
Baba nad Maltą
Niedziela, 17 kwietnia 2011 | dodano:17.04.2011
Km: | 11.40 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:50 | km/h: | 13.68 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Rower: | Author Unica |
Witam wszystkich w ten piękny, słoneczny (ekh...), niedzielny poranek.
Obudziwszy się dość wcześnie rano, doszłam do wniosku, że pogoda nie jest najgorsza i można śmiało wybrać się na krótki wyjazd.
Ledwo wyruszyłam w trasę, zrozumiałam, że nie jestem jedyną osobą, która postanowiła dosiąść swego wierzchowca.
Minąwszy Plac Wolności, ruszyłam w kierunku Starego Rynku, gdzie skierowałam się w stronę Politechniki Poznańskiej. Z okazji Niedzieli Palmowej na Starym Rynku poustawiano różnorodne stragany (głównie z rzeczami własnego wyroby). Niestety, ludzi było jak na lekarstwo.
Później dojechawszy z bolącym tyłkiem (pozostałość po wczorajszej jeździe) nad Maltę, ujrzałam po drugiej stronie jeziora Maltankę (dla nie wtajemniczonych: taka mała kolejka, która kursuje między Maltą, a Nowym Zoo). Nie namyślając się długo, dodałam gazu. I tak oto baba oraz Maltanka szły łeb w łeb, dopóki to pociąg nie postanowił skręcić w lewo, znikając mi z oczu. Po chwili ujrzałam niewielki tłum nad jeziorem oraz kajakarzy, którzy najwyraźniej mieli zawody, ponieważ redaktor wykrzykiwał co chwila nazwiska oraz pozycje jakie zajmowali.
Dość szybko zleciało mi objechanie Malty. W drodze powrotnej musiałam jednak zatrzymać się przy tym drzewie i sfotografować swego wierzchowca na jego tle.
Jako, że wyjechałam na głodniaka, po dotarciu do domu przygotowałam sobie istne "śniadanie mistrzów". Miłej niedzieli!
Obudziwszy się dość wcześnie rano, doszłam do wniosku, że pogoda nie jest najgorsza i można śmiało wybrać się na krótki wyjazd.
Ledwo wyruszyłam w trasę, zrozumiałam, że nie jestem jedyną osobą, która postanowiła dosiąść swego wierzchowca.
Minąwszy Plac Wolności, ruszyłam w kierunku Starego Rynku, gdzie skierowałam się w stronę Politechniki Poznańskiej. Z okazji Niedzieli Palmowej na Starym Rynku poustawiano różnorodne stragany (głównie z rzeczami własnego wyroby). Niestety, ludzi było jak na lekarstwo.
Później dojechawszy z bolącym tyłkiem (pozostałość po wczorajszej jeździe) nad Maltę, ujrzałam po drugiej stronie jeziora Maltankę (dla nie wtajemniczonych: taka mała kolejka, która kursuje między Maltą, a Nowym Zoo). Nie namyślając się długo, dodałam gazu. I tak oto baba oraz Maltanka szły łeb w łeb, dopóki to pociąg nie postanowił skręcić w lewo, znikając mi z oczu. Po chwili ujrzałam niewielki tłum nad jeziorem oraz kajakarzy, którzy najwyraźniej mieli zawody, ponieważ redaktor wykrzykiwał co chwila nazwiska oraz pozycje jakie zajmowali.
Dość szybko zleciało mi objechanie Malty. W drodze powrotnej musiałam jednak zatrzymać się przy tym drzewie i sfotografować swego wierzchowca na jego tle.
Jako, że wyjechałam na głodniaka, po dotarciu do domu przygotowałam sobie istne "śniadanie mistrzów". Miłej niedzieli!
Baba (prawie) nad Rusałką, czyli sezon czas zacząć
Sobota, 16 kwietnia 2011 | dodano:16.04.2011
Km: | 10.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:44 | km/h: | 14.05 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Rower: | Author Unica |
Dzisiaj w końcu nastała ta chwila, kiedy ściągnęłam plandekę z unicy i ruszyłam w miasto. Miało być miło oraz przyjemnie. Ot, taka mała wycieczka na rozpoczęcie sezonu. I byłoby, gdyby nie fakt, że jak zwykle zabłądziłam w najmniej spodziewanym momencie.
Wyruszywszy z domu, pojechałam przez Most Teatralny, a następnie skręciłam w prawo w celu dostania się do Alei Wielkopolskich, które prowadzą nad Rusałkę. Niestety, jak na babę przystało nie wykierowałam w odpowiednim momencie i tak oto znalazłam się na Wojska Polskiego. Czując lekką panikę, stwierdziłam, że jeżeli zawrócę, to prawdopodobnie dojadę do domu. Nie chcąc jednak jechać tą samą trasą, zaryzykowałam i ruszyłam wzdłuż Wojska Polskiego, by później skręcić w prawo w Niestachowską. Po drodze mijałam przedstawicieli Lecha Poznań, którzy dość tłumnie wyszli dzisiaj na ulicę (w sumie nie ma się co dziwić). Po dotarciu na skrzyżowanie Żeromskiego oraz Dąbrowskiego kamień spadł mi z serca, kiedy zorientowałam się, że znajduje się obok znajomej fryzjerki.
I tak oto baba dojechała w jednym kawałku do domu.
Wyruszywszy z domu, pojechałam przez Most Teatralny, a następnie skręciłam w prawo w celu dostania się do Alei Wielkopolskich, które prowadzą nad Rusałkę. Niestety, jak na babę przystało nie wykierowałam w odpowiednim momencie i tak oto znalazłam się na Wojska Polskiego. Czując lekką panikę, stwierdziłam, że jeżeli zawrócę, to prawdopodobnie dojadę do domu. Nie chcąc jednak jechać tą samą trasą, zaryzykowałam i ruszyłam wzdłuż Wojska Polskiego, by później skręcić w prawo w Niestachowską. Po drodze mijałam przedstawicieli Lecha Poznań, którzy dość tłumnie wyszli dzisiaj na ulicę (w sumie nie ma się co dziwić). Po dotarciu na skrzyżowanie Żeromskiego oraz Dąbrowskiego kamień spadł mi z serca, kiedy zorientowałam się, że znajduje się obok znajomej fryzjerki.
I tak oto baba dojechała w jednym kawałku do domu.